Wywiad z Milito przygotował Wojtek Kułaga

Czym jest dla ciebie performatywność muzyki?

Tym samym, czym jest performatywność życia – czyli wszystkim tym, czego nie da się zmieścić w żadnej narracji, bo esencją performatywności jest obecność.

Jak performatywność muzyki wpływa na interpretację i odbiór utworu muzycznego?

Pytanie powinno być odwrotne – jak brak performatywności odziera utwór z życia? I niech ta roszada posłuży za odpowiedź.

W jaki sposób wykonawca wpływa na performatywność muzyki poprzez swoją interpretację i styl wykonawczy?

Bladego pojęcia nie mam, jeśli chodzi o uniwersalia i ogólniki. Ze swojej strony mogę powiedzieć, że moje piosenki są częścią mojego życia, tam nie ma inscenizacji, ani udawania. To utwory konfesyjne. Dlatego słuchać się ich powinno nie tylko zgodnie z wektorem czasu, ale i w poprzek. Tak przynajmniej postrzegam zmysłowość. Czysty edging.

Czy można uznać, że każde wykonanie danego utworu jest performatywne, czy istnieją różnice istotne dla tego terminu?

W szerokim rozumieniu każde wykonanie jest performatywne, w wąskim jednak tylko to, które ma publikę, choćby to była jedna osoba. Bo performatywność w swoim założeniu ma wystawienie na pokaz. W jeszcze węższym znaczeniu – im więcej teatru, musicalu, form scenariusza, odgrywania czegoś – tym mniej performatywności. Im więcej rocka, gwiazdorzenia, osobowości, wygłupów, przeżywania, aktywizmu – tym więcej performatywności.

Jakie elementy wpływają na performatywność?

Ponieważ esencją performatywności jest obecność i moment w czasie, to wpływa na nią absolutnie wszystko – od miejsca przez publikę, oświetlenie, problem ze sprzętem po zjedzoną dopiero kanapkę. Myślę, że mało kto to rozumie, bo w procesie edukacji uczenie się o świecie za pomocą słów powoduje obiektywizację, czyli pozorne oddzielenie zjawisk od nas samych. Dlatego Ziemia dla wielu jest obrazkiem w książce od geografii, a nie prawdziwą planetą, po której chodzimy, a jelita to chyba tylko w atlasach ciała występują, bo trudno w to uwierzyć, że są w naszych brzuchach. Performans w swojej idei to przeżycie multisensoryczne na żywo. To artystyczne ćwiczenie z mindfulnessu i gatunek, w obrębie którego dzieła są tak skontrowane, aby nie dało się ich oddzielić od rzeczywistości. Jak Marina Abramović siedząca w MoMA. Bo to była Marina, nikt inny.

Jak różni się performatywność muzyki w środowisku koncertowym w porównaniu do nagrania studyjnego?

Brakiem publiczności.

W jaki sposób publiczność wpływa na performatywność muzyki, a jakie znaczenie ma interakcja między wykonawcą a słuchaczami?

Tak jak już powiedziałem, obecność publiki jest absolutnie kluczowa w performansie, ale to nie interakcja z nią nasyca wydarzenie performatywnością, lecz przytomność i obecność performera. Chodzi tu o jak najmniejszy współczynnik udawania, więc jest to rzecz absolutnie niemierzalna w obiektywny sposób. Obrazowo mówiąc performans jest przede wszystkim energetycznym poruszeniem, pracą na niewidzialnej siatce rozciągniętej między ludźmi w czasie i przestrzeni. To dlatego jego czyste formy są tak konceptualne, pozbawione ozdobników, minimalistyczne. Performer wtedy jest nośnikiem znaczeń, ale ich nie odgrywa.

Czy można uznać, że improwizacja w muzyce jest formą performatywności? Jakie znaczenie ma spontaniczność w wykonaniach muzycznych?

Nie tylko można uznać, ale należałoby stwierdzić, że jest najczystszą formą performatywności, gdyż polega na materializowaniu danego moment, atmosfery miejsca, reakcji publiczności w formie interpretacji dźwiękowej. Co do spontaniczności – każdy ma różną, ale to nie ma znaczenia. Znaczenie ma transparentność, emocjonalna nagość, świadomość.

Jakie są różnice między performatywnością muzyki klasycznej a muzyki popularnej?

Nie gatunki lecz czas powstania lub wykonu utworu wpływają na nasycenie danego zjawiska – jeśli nie performatywnością, to świadomością performatywności. Można by przypuścić, że w kulturach pierwotnych performatywności jest najwięcej. Performatywne są wszystkie rytuały, bo stanowią część życia i anektują człowieka w całości bez photoshopowania go. Skrajnie „odperformowany” był XIX wiek z jego iluzją obiektywnego i osadzonego poza człowiekiem oka Boga, obiektywnego piękna, itd. To dlatego i balet, i muzyka klasyczna z tego czasu są tak pozbawione czynnika ludzkiego, żywego, nieujarzmionego. Można by powiedzieć, że muzyka klasyczna i balet stały na antypodach tego, co ludzkie, były czystą dekoracją i ideą. Wykonawca jest w założeniu jak wydmuszka – właściwie powinien się usunąć z całą swoją osobowością, by zrobić miejsce na pojawienie się rzekomo uniwersalnego piękna. Stąd uniformizacja ubioru – smokingi, garnitury, suknie, itd. Wiek XX to z kolei historia emancypacji wszystkiego, co ludzkie. I nic dziwnego, że to w nim powstała świadomość performatywności. Prawda jest taka, że do czystego rytuału we współczesnym świecie niemal nie ma powrotu, więc trzeba było te sytuacje z krwi i kości zbudować na toposach współczesności – na dramatycznie odkrytej wolności jednostki, ciele, genderze i groźbie upolityczniania wszystkiego, co indywidualne. Po prostu celem rytuału jest transgresja – i poszerzanie świadomości. A wyżej wymienione obszary były całkowicie poddane kulturowej i religijnej opresji.

Jeśli chodzi o muzykę popularną – to u jej zarania liczyła się osobowość i oryginalność wykonu. I wszędzie tam, gdzie jest ona ważniejsza niż produkt – mamy do czynienia z performansem. Produkt jest wersją wyczyszczoną, „eugeniczną”, odczłowieczoną. Aczkolwiek mamy też takie, powiedzmy, warholowskie zjawiska, w których produkt jest celowo i świadomie skonstruowaną prowokacją. Jest artystycznym kłamstwem, którego istotę stanowi żart i z publiki, i z dziennikarzy. Performansem jest jednak wtedy, co się za jego sprawą dzieje. Kompletnie nieuchwytna rzecz, a czasem energetycznie niezwykle obecna w kolektywie na lata. Prowokująca rozmowy, spekulacje, wykłady, powstawanie książek, opracowań. Śmieszna rzecz, bo wywołana sztucznie i z premedytacją. Ale czym jest sztuka, jeśli nie prawdą odciśniętą w medium, jakim jest sztuczność?

Czy performatywność muzyki może mieć społeczne i kulturowe implikacje, zwłaszcza w kontekście pewnych gatunków muzycznych?

Oczywiście. Wywlekanie osobowości, intymności, prywaty i poglądów przez muzyków na scenie powoduje, że świat się zmienia. I według mnie zwykle zmienia się na lepsze, bo nie jest to dziwne, że scena jest, przynajmniej dla mnie, areną wolności i miłości między ludźmi. Marsz na Waszygton, prawa człowieka, feminizm, Stonewall, a nawet rzekomy satanizm metalowców jako reakcja na wszędobylską religię. To wszystko w jakimś sensie zaczęło się od świadomości ludzkiego piękna sensu stricto.

Jak wygląda twoja własna performatywność w muzyce?

Dokładnie tak, jak w moim życiu. Jest odpowiedzią na moment.